Opieka nad zwierzętami

Być może nie wszystkim opieka nad zwierzętami kojarzyła się pozytywnie, ale dobrze było mieć swoje pasje w życiu. Opiekunka to nie to samo co odkrywca, ale może przynosić dumę i satysfakcję w życiu codziennym. Opieka nad zwierzętami zaspokajała moją potrzebę niesienia pomocy, pokazywała, że jestem potrzebna. Zwierzęta lubiły mnie, cieszyły się, gdy to właśnie ja wyprowadzałam je na spacery ze schroniska. Śmiesznie to musiało wyglądać, gdy taka mała, drobna opiekunka szła z kilkoma, a czasem kilkunastoma psami, prowadząc wszystkie na smyczy. Ale były to stworzenia, które nigdy nikogo nie zaatakowały. Tak więc opieka nad zwierzętami skutecznie zajmowała mi cały wolny czas. W pewnym momencie jednak zrobiłam studia pedagogiczne i postanowiłam się przeprofilować. Zajęła mnie opieka nad starszymi. Tutaj również mogłam się sprawdzić i byłam mile widziana. Jednak nieraz odwiedzałam moich niemych podopiecznych, gdyż przywiązałam się do nich. Myślę, że jako opiekunka sprawdzałam się – ludzie lubili mnie. Niestety, nie wszystko w tej pracy mi się podobało. Mimo iż opieka nad starszymi osobami nie należała do najłatwiejszych, jednak najmocniej przeszkadzali mi ludzie na podobnym stanowisku, którzy dla korzyści materialnych potrafili innym wejść w drogę, nawet chorym. Ci egoiści nie tylko nie przykładali się do własnej pracy, ale przeszkadzali innym. Tak przerażeni, że ktoś ubiegnie ich w drodze do kariery, postanowili zawadzać pozostałym. Zawiść jest strasznym uczuciem. Dalej jednak wykonywałam swoją pracę, czasem jedynie wpadając w irytację. Nieraz zdarzyło mi się również odpowiedzieć na różne niemiłe zaczepki niesympatycznej części personelu. Co ciekawe, to w końcu ja doczekałam się awansu, nie ci wszyscy zawistnicy. Nie powiem, że nie odczułam satysfakcji, gdy doceniono moją pracę. Nie to jednak było najważniejsze. Dalej trzeba było dawać z siebie wszystko, ponieważ opieka nad starszymi była nieraz trudna i mozolna, przesycona cierpieniem drugiego człowieka. Na przypadłości fizyczne można było poradzić, ale gorzej, gdy starsi ludzie zapadali się w sobie pod wpływem cierpienia i smutków. Wtedy można im było tylko towarzyszyć, gdyż nic więcej oni od życia nie pragnęli.